Zaczynamy filmowo, bo od
ekranizacji. Najbardziej znanym miastem Norwegii jest Oslo, ale
Gunnar Staalesen umieścił akcję swojej powieściowej serii w mniej
zaludnionym, ale za to o wiele bardziej klimatycznym Bergen. Jest to klimat specyficzny, deszczowy, ponury i nieco mroczny-
wymarzone tło dla wszelkiego rodzaju przestępstw. I bardzo dobrze,
bo inaczej główny bohater nie miałby z czego żyć. Varg Veum jest
prywatnym detektywem, który niegdyś miał swój zawodowy epizod w
pracy socjalnej (gra go Trond Espen Seim, specjalizujący się w rolach drugoplanowych- ojciec rodziny z tragiczną historią w Zniknięciu z 2008). Nie wyszło, więc rozpoczął prywatną działalność.
Imię bohatera od razu budzi wilcze skojarzenia, stąd polski tytuł
serii- Instynkt wilka.
Kontakty z przeszłości ułatwiają Veumowi pracę
w dalszym ciągu, chociaż czasami dawni znajomi potrafią rzucić mu
kłodę pod nogi. Spośród nich najistotniejszą rolę odgrywa
wysoko postawiony funkcjonariusz policji Jacob Hamre, którego
postawa momentami budzi wątpliwości. Jest gderliwym przyjacielem czy
zazdrosnym rywalem w walce o rozwiązanie zagadki? W tej roli Bjørn
Floberg, znany szerszej
publiczności z roli ojca tytułowej bohaterki w Księdze Diny.
Seria
zdecydowanie z grupy tych mroczniejszych, ale pozwalających widzowi
na gimnastykę umysłową- wydarzenia układają się w logiczną
całość stopniowo, pozwalając w kulminacyjnym momencie otrzeć się
o rozwiązanie zagadki. Nie jest ono na tyle oczywiste, by wpaść na
nie już w połowie odcinka, co jest przekleństwem kryminałów o
schematycznej budowie.
Mocną
stroną Instynktu jest
postać Varga, niby pełna sprzeczności, ale przy bliższym poznaniu
spójna w swojej z lekka buntowniczej postawie. Idealne dopełnienie
dla głównego bohatera stanowi Hamre- nikt tak jak on nie wypatrzy
przejawów bezczelności detektywa. Może to kwestia kunsztu
aktorskiego, a może powierzchowności odtwórców ról, ale od obu
postaci bije aura ich życiowych zasad. Hamre za priorytet uważa
precyzję i trzymanie się reguł, Veum- dystans wobec tych wartości.
Duży dystans.
Na co
jeszcze można liczyć? Na pewno na bogactwo szczegółów- pobicia
wyglądają bardzo realistycznie, podobnie jak zwłoki bez kończyn
(nie wspomnę w którym odcinku, by nie psuć zabawy).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz