niedziela, 23 marca 2014

Bal absolwentów

Ruth Newman łączy tu brytyjski klimat z amerykańskimi metodami śledztwa. Seria morderstw w kampusie Cambridge wskazuje na to, iż ktoś postanowił naśladować legendarnego Rozpruwacza. Mordercą jest prawdopodobnie ktoś z wewnątrz. By znaleźć motyw, którym kieruje się Rzeźnik z Cambridge, policja wynajęła konsultanta. Nie jest to jednak kolejne wcielenie Sherlocka Holmesa, i chociaż jest lekarzem, to do Watsona też mu daleko. Proszę się jednak nie zniechęcać, bo siłą książki nie jest spryt organów ścigania, ale inteligencja psychopaty. Przez długi czas psychiatra, dr Matthew Denison, waha się między różnymi możliwościami, aż wreszcie trafia na trop niezwykłego zaburzenia u jednej ze studentek. Czy to ona zabija, czy jedna z jej osobowości? A może ktoś inny, żeby ją wrobić? Mocne strony książki to specyficzna choroba dziewczyny (mamy kilka postaci w jednym ciele) i miejsce akcji. Nie ma to jak zamknięty teren, małe skupisko ludzi o zróżnicowanych poglądach i osobowościach. Część postaci można z miejsca pokochać, chociaż niewiele wnoszą do akcji (przykład- Godfrey, student, którego pewności siebie jest tak wielka, że może ją przerosnąć wyłącznie jego cynizm), natomiast do pierwszoplanowych postaci trzeba się powoli przekonywać, bo z początku prezentują się dość nudno. Doktora można polubić, bo jest tak szlachetny, uczciwy i wrażliwy, że nie ma się do czego przyczepić. Przydałaby się jednak jakaś rysa na tym nieskazitelnym obrazku, odrealnionym przez zbytnie wyidealizowanie. Z drugiej strony drobne wady wybacza się łatwo tylko geniuszom, a doktor (chociaż rzetelnie i z dużym poświęceniem pracuje nad sprawą) raczej się do nich nie zalicza. Główna podejrzana budzi bardziej litość, niż żądzę sprawiedliwości (czytając, co doprowadziło ją do zbrodni można zapomnieć o rozszarpanych zwłokach jej koleżanek). Gdzieś od połowy książki wszystkie elementy układanki zaczynają się zazębiać. Sprawa jest już w zasadzie wyjaśniona, ale każdy, kto miał wcześniej kontakt z dobrym kryminałem wie, że najważniejsze są ostatnie strony. W tym przypadku także. Zakończenie jest rewelacyjne, rzuca inne światło na całą historię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz