wtorek, 20 maja 2014

Dom snów

Coś dla fanów Daniela Craiga w czymś innym niż Bond.
Uwielbiam filmy, które mają być horrorem, a kryją kryminalną zagadkę. Już myślimy, że nadprzyrodzony wątek zwiastuje coś oczywistego, a tu niespodzianka. Dom snów zaczyna się idyllicznie- jest sobie rodzinka (rodzice+ dwie córeczki), remontują sobie domek, wszystko układa się pięknie. Pewnego dnia tatuś (Craig) przyłapuje w piwnicy grupę nastolatków (wyglądających jak połączenie kilku subkultur) odprawiającą rytuał ku czci zmarłych. Nieprzypadkowych zmarłych, bowiem chodzi o zamordowaną kobietę i jej dwie córki, które zginęły z ręki ojca (matka też, ale zdążyła go postrzelić).
Od tej chwili wiadomo, że idylla się skończyła i zaczyna się robić mroczno. Czując niebezpieczeństwo grany przez Craiga bohater postanawia zbadać starą sprawę. To dopiero początek filmu, a więcej nie można powiedzieć unikając spojlerów. Film jest skonstruowany na zasadzie dwóch punktów kulminacyjnych, z czego pierwszy znajduje się już w połowie. Niezbyt straszny, ale trzymający w napięciu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz